W
ŚWIĄTECZNYM NASTROJU
SPOTKANIE Dyskusyjnego Klubu Książki
-JAK
PRZY RODZINNYM STOLE
Krzeszycka
biblioteka to między innymi miejsce spotkań członków Dyskusyjnego Klubu Książki.
15 grudnia odbyło się tu kolejne, ostatnie w tym roku spotkanie. Grupa ma już
za sobą ponad sto takich spotkań. Kierownik biblioteki Jolanta Solińska, na co
dzień pani Jola, traktuje wszystkich niemal jak swoją rodzinę. Tym razem
spotkanie było wyjątkowe z racji zbliżających się świąt i końca roku oraz grudniowych solenizantek. Zaproszono też
gości. Siłą rzeczy rozmowę o książkach ograniczono do zarekomendowania nowych
pozycji (w tym książki Agnieszki Jurewicz „Wybieraj dobrze”). Na stole zamiast
książek pojawiły się akcenty świąteczne: stroik z bombkami, płonące świece i…
śledzie. Potem ciasto, kawa, herbata. Zanim jednak przystąpiono do degustacji Jolanta
Solińska przywitała zebranych, przedstawiła gości i złożyła wszystkim życzenia.
Następnie podobne życzenia złożyła zastępca wójta Irena Szpulak. (Dalej zwana
panią Irenką) Zrobiło się gwarno, bo wszyscy poderwali się do składania życzeń,
wzajemnego obdarowywania się drobnymi upominkami – własnoręcznie wypieczonymi
pierniczkami, ręcznie malowanymi kartkami świątecznymi, stoikami. Szczególnie
podobały się wypieczone przez organizatorkę spotkania, pięknie ozdobione
pierniczki. Zanim zostaną zjedzone, pewnie będą ozdobą niejednego stołu świątecznego.
Tymczasem ścichły śmiechy, ustały uściski i całusy i próbowano śledzi, o
których można rzec – poezja. Odbył się nawet mały ranking, które lepsze, te w majonezowym sosie czy te w
pomidorach a może te w sałatce. Werdyktu jednak nie ogłoszono z powodu różnicy
zdań. Rozmowy jak przy rodzinnym stole. Wspominano dawne Wigilie, śmieszne
wydarzenia sprzed lat. Ktoś znalazł choinkę spadłą z ciężarówki, ktoś zgubił…
dziecko(!), które spadło z sanek ciągniętych przez tatę w drodze do dziadków na
wieczerzę. Na szczęście zguba szybko została podniesiona a maluchowi nic się
nie stało dzięki grubemu ubraniu i miękkiemu śniegowi. Pani Irenka
opowiedziała, jak obchodzono Wigilię w jej rodzinnym domu na Łemkowszczyźnie.
Kto z nas wiedział, że w tym dniu przy stole każdy członek rodziny musiał zjeść
ząbek czosnku z solą? Wierzono, że ten ząbek wigilijnego czosnku pozwoli
zachować zdrowie przez cały rok. A dziewczyna przy obieraniu czosnku na wieczerzę powtarzała – zaklinała. ”Obieram
cię niecałego, żebyś chronił mnie od złego”. Prawda, że to piękne? To
zupełnie inny świat, w którym człowiek ma taki osobisty kontakt z czosnkiem a
więc zapewne też z innymi roślinami, zwierzętami a może też z przedmiotami?
Magia i czar. Teraz panie ośmielone zaczęły wspominać dawne Wigilie. „A u
nas...”, „A w moim domu…” A moi rodzice…”. Przyszła kolej na kolędy: „Do szopy
hej pasterze” i „Wśród nocnej ciszy” i inne. Panie bibliotekarki rozdały
teksty, żeby śpiew się nie kończył na pierwszej zwrotce z refrenem.
Czas było rozstać się. Pomyślałam, że tu, na
wsi, tworzy się kulturę. W mieście z kultury się korzysta. W mieście jest ona
towarem jak wszystko inne. Tu, w Krzeszycach, ludziom autentycznie zależy na
kultywowaniu tradycji, poznawaniu historii regionu i pilnowaniu zwyczajnej
ludzkiej przyjaźni. A takim spiritus movens, takim dobrym duchem wszystkiego
dobra, które się tu dzieje są panie z
krzeszyckiej biblioteki a w szczególności pani Jola. Za to wszystko co dla nas i społeczeństwa one
robią DZIĘKUJEMY!.
Red. Janina Jurgowiak (jjj)
zam. Gorzów Wlkp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz